22.08.2010 21:22
Chwile zwątpienia.
Witajcie!
Czas niestety albo i stety biegnie nieubłaganie niektórym kończą się wakacje innym urlopy, a jeszcze innym nie było w stanie tego zaznac w tym roku. Tak czy siak trzeba powrócic w moim wypadku do szkoły, a już niedługo zacząc kurs prawa jazdy, ale ...
No właśnie wakacje pod względem codziennej jazdy nie były wcale takie złe, dwa duże wypady w ok. 12 maszyn (od 50ccm - 250ccm) też udały się bardzo dobrze, a dzięki nim poznałem kawałek śląska. Nie było dnia w którym nie miałem ochoty włączyc nakeda i ruszyc - chociaż kawałek. Oprócz problemów z elektryką można by było powiedziec, że nic innego się nie stało, i tutaj wracam - ale ...
Kilka dni temu jak zwykle umierając z nudów postanowiłem wyruszyc i pośmigac jakąś godzinkę, ale od samego początku nie potrafiłem się skoncentrowac i ciągle wpadałem w stan zamyśleni. Zawsze robię podobną trasę, ale w ten dzień kierownica praktycznie sama mną kierowała, jakoś ciągle popełniałem jakieś proste błędy, po przejechaniu ok. 20km pomyślałem sobie: "Czas wracac jeszcze na kimś wymuszę i będą mnie zbierac, ale wcześniej objadę sobie te winkle na maksymalny przechyleniu". Jak powiedziałem tak zrobiłem, droga leśna dojazd do małego osiedla, ruch zerowy ciekawe winkle. No to zaczynam prawo na maksymalnym przechyleniu (takim, żebym nie haczył podnóżkami); kolejne prawo (tu już sobie myślę 75km/h trochę za dużo bo ciasno, ale cóż jadę) od razu w lewo, manetke do końca odkręcam i ostatnie moje słowa "Hebluj Kurwa!". W jednej chwili zauważyłem, że nie wyrobię, widziałem rozwalające się zegary i głuchy pomruk silnika, a następnie siebie lecącego w jakiś rów, bez kasku, bo w chwili wypadku urwało się zabezpieczenie. Czyli nie wyrobiłem ... Prędko wstałem, wyłączyłem nakeda, szybko podnoszę, wyciągam z trudem z tego rowu i oględziny. Pierwsze słowa jak i to co zobaczyłem nie wróżyły nic dobrego, jednak wyszło na to, że sama obudowa zegarów i przedni błotnik jest do wymiany. Pokrzywione nóżki wyprostowałem, kierownica na szczęście też prosta. Niepokoi mnie jeszcze jedna rzecz, ale teraz czekam na części, aby sprawdzic, czy to jakiś uraz mechaniczny czy też tylko efekt nie do końca działającego kokpitu.
Po tej przygodzie przez pierwsze dwa dni jakoś wszystko mi się obrzydło, myślałem "Nie robię tego prawka, jak na nakedzie tak frajersko przeliczyłem swoje możliwości, a co dopiero było by na większej pojemności". Jednak wizyta u mechanika, prywatnie posiadacza kilku motocykli w tym XJ650 zmieniła moje nastawienie i to on uświadomił mi, że przed pasją nie da się uciec i prędzej czy później i tak zrobię to prawko. Tak więc postanowiłem, że prawko zrobię, a do wyboru maszyny jeszcze sporo czasu. Zastanawiałem się też czy nie był to tzw. Syndrom 5000km. Trudno stało się, części nowe będą w tym tygodniu i naked znów stanie w pełni sprawny na nogi.
Pozdrawiam.
Komentarze : 11
Noooo na jedno zdanie krytyczne sobie pozwolę. Jak miałeś przeczucie, że skupienie siada - trzeba było odpuścić - należy ufać tego typu instynktom ...
Dobrze, że nic poważnego Ci się nie stało. Jak to mówią w komentach poniżej - motocykl to rzecz - można naprawić i wymienić - nie ważne jak mocno byś się przywiązał. Ze zdrowiem gorzej.
Dzięki za miłe słowa :) To fajne, że komuś chce się czytać to co wypisuję ...
Pozdrawiam.
Oszzzz, groźnie to wyglądało. Dziwi mnie, że kask się rozpiął, to normalne? Dzisas. No cóż, motocykliści dzielą się na tych przed i po upadku. Teraz jesteś jeszcze po, dlatego można odsapnąć. A pasja goni, dlatego prawko trza mieć! Pozdrawiam
Czytając ten wpis przypominam sobie mój niedawny wypadek także przy 5k.Dokładnie tak samo zrobiłem co do zakrętów , tylko ja skończyłem jazde na boku auta . Na całe szczęście nic poważnego mi sie nie stało.Na początku także myślałem o zakończeniu kariery ale po zrobieniu motocykla nie wytrzymałem długo :).
Moim zdaniem nie istnieją idealni kierowcy. Człowiek uczy się przez całe życie. Czasami na swoich, a czasami na cudzych błędach. Najważniejsze jednak, aby mieć świadomość ich popełniania i chęć pracy nad nimi. Pomimo wszystko niekiedy odnoszę wrażenie, że wiele zależy również od samego szczęścia. Najważniejsze zatem, że nic się Tobie nie stało. Tak poza tym to chyba każdy z nas w głębi duszy jest świadom ryzyka, jakie wiąże się z jazdą motocyklem. Ps. Uszy do góry! :)
Ja w tamtym roku systematycznie na ETZ zaliczałem gleby jak złoto ^^ raz w miesiącu to tak spokojnie łączyłem się z asfaltem albo inną twardą nawierzchnią, a najefektowniej było na mokrej trawie 70 redukcja i bziuuu w pole wtedy najgorzej bo pięknie poparzył mnie kwas z akumulatora akurat się wyjebałem na prawo boczek odpad akumulator wywrócił i wszystko na mój szanowny bok pięknie parzy :D ale wiesz jak się nie wywrócisz to się nie nauczysz ;) ja tam po każdej glebie jeszcze bardziej podjarany byłem do jazdy ale może tylko dlatego że mam zbyt poryty beret do tej pasji :D pamiętaj nie ma bólu jest tylko strach ;)
A na FZR teraz lubie poszaleć, a jak napotkam winkle to nie ma przeproś :D dlatego jak się tylko da zabieram swój ukochany plecaczek co mnie w ryzach trzyma i w trzeźwości umysłu, bo siebie to tam chuj mała strata ale jak by się Jej coś stało w życiu bym sb nie darował. Jeździł nie bój się, będzie dobrze, to zależy od Ciebie czy się wyjebiesz czy będziesz mądrze jeździł a szybko i agresywnie, wszystko się da pogodzić. Pozdro !
Dawid, tak, zgadzam sie, jest taki wredny trol :). Ciekawe jest to, ze systematycznie klika w ocene "1", bo mozesz miec 10 piątek i jedna jedynke, zadnych 2,3,4. Liczylem sobie, gdy systematycznie z dnia na dzien ocena srednia obnizala sie w moich artykulach ;). Dodam, ze ten trol jest calkowicie sam :) sam, jak palec, sam ze swoimi kompleksami :D. Widac zasluzyl.
no ja wczoraj po zrobieniu 4500 kilometrów też zaliczyłem glebę, też na zakręcie ale mi na drogę wparował pies... nie ma co się załamywać, naprawiać i wsiadać dalej!
powodzenia :)
To zabawne, syndrom 5000 faktycznie istnieje. Wypuściłem się dziś na Kaszuby i ze cztery razy było mi wstyd za siebie. Wydawały się sprawy opanowane, a tu guzik - jakaś niepotrzebna podpórka nogą w chwili paniki, na rondzie zewnętrzny krawężnik niebezpiecznie się zbliżał, a we mnie wszystko zamarło i nie mogłem bardziej położyć motocykla, choć był zapas. Jeszcze nie działają odruchy, a człowiek myśli, że już jest górą w każdej sytuacji. Dobrze, że jesteś w jednym kawałku. Niedobrze, że jeden z Twoich ulubionych blogerów wyczyścił wpisy, zapewne po kąśliwym komentarzu niejakiego el. Kubar, wracaj na blog i pisz o swoich zdziwieniach, piszesz szczerze i zakręcenie i to się liczy. Bierz przykład z dziewczyny, która się nie dała trollowi.
Najważniejsze, że nic Ci się nie stało! Sprzęt to tylko pieniądze i z tym zawsze coś się da zrobić, ze zdrowiem gorzej! Nie rezygnuj z marzenia! Mniemam, że po takiej 'przygodzie' będziesz nieco ostrożniejszy. Pamiętam jak miałem dzwona samochodem, wtedy przez 2 miesiące nie wsiadałem do samochodu a jak już wsiadłem to bałem się wszystkiego. I też było tak, że pewien swoich umiejętności, myślałem że pokonam zakręt 90 stopni z dużą prędkością. No i się przeliczyłem. Od tamtej pory jestem o wiele-wiele ostrożniejszy i wiem czym to śmierdzi. Nie da się ukryć, że przykre doświadczenia uczą pokory najbardziej, ale gdyby nie to, każdy uważałby się za mistrza kierownicy i mógł kogoś zabić! Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego. M.
Hehe syndrom 5000 - mam takie same uczucie, że zaraz popełnie jakis głupi błąd. Obecie mam 5038 km, wiec zaczynam ostrożną jazde. Skladaj moto, wkręcaj winkle, nie daj się! Ja musze wymienić tarczę sprzęgła ( !!!! : ( ), tylniego lacza, przednie łożysko w kole i je wycentrowac i wyważyc - kawa idzie chyba dla siostry . Ale damy rade! Szerokosci!
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (7)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)